Udało mi się wstać... to już jest sukces. 45 minut na basenie UEK. Zmęczyłem się nieziemsko. W sumie nie wiem czy od intensywności czy po prostu 4-ty dzień wzmożonej aktywności fizycznej dał się we znaki. Ten basen miał być regeneracyjny i pewnie taki był. Niestety w najbliższym tygodniu dopiero w czwartek będę miał czas na cokolwiek innego niż nauka.
PS zastanawiam się czy by się nie wybrać z pulsometrem na basen.
PS2 Denerwuje mnie trochę, że każdy wpis na tym blogu ma traktować o wycieczce rowerowej. Chodzi o dane treningu. W sumie byłbym za tym, żeby można było w tych danych określić rodzaj treningu. Trudno przedstawiać dane dotyczące biegania, pływania, siłowni w stricte rowerowych ramach :) Przygotowania do startów to nie tylko rower :)
Gdyby nie to, że na drzewach nie ma już liści, to pomyślałbym, że mamy środek lata. Jest tak ciepło, że trudno uwierzyć , że to już połowa listopada :) Dlatego nie miałem wyjścia i musiałem pojechać gdzieś z rana. Miałem nadzieję, że o 10:00 na Cichy Kącik ktoś przyjedzie i pojedziemy gdzieś grupą, ale niestety, nikogo nie było. Dlatego pojechałem sam, w sumie to szukając jakiejś fajnej trasy. Ogólnie to się bawię i jeżdżę tam gdzie zobaczę jakąś górę ;) Muszę powiedzieć, że po czwartkowej i dzisiejszej wycieczce doszedłem do wniosku, że wszystkie drogi prowadzą do Rącznej :) Dzisiaj przejeżdżałem przez nią dwa razy, pomimo, że nigdzie się nie wracałem i w zasadzie chciałem drugiego spotkania z tą wioską uniknąć. Jednak widoki z tego miejsca dzisiaj był świetne. Przejrzystość dzisiaj była wyśmienita i już wiem gdzie wybiorę się następnym razem gdy będę miał wystarczająco czasu.
Mniej więcej od połowy tygodnia wieje taki wiatr, że ciężko momentami jechać w linii prostej na rowerze :) Dzisiaj było nie lepiej, ale na szczęście spowrotem wiatr miałem w plecy, więc ogień poszedł :)
Krótka przebieżka po okolicznych łąkach. Kurcze, fajnie że jest ciepło jak w lecie (15 stopni), ale jednak biegać wolę na śniegu lub zamarzniętej ziemi. A przede wszystkim to z kimś, a nie sam ;)
Tak sobie wróciłem dzisiaj z uczelni i przypomniałem sobie, że listopad przyszedł i pasuje coś zacząć treningi. Jednak najpierw pasuje zaplanować to i owo.
Jak pisałem swego czasu, mam dylemat który trenażer wybrać. Teraz zastanawiam się czy w ogóle trenażer kupić. Jeśli miałbym kupić trenażer to wybór padnie na Tacx Sirius ~600pln. Cały czas polowałem na ten model, a w ostatnim bB jeszcze na dokładkę wypadł w teście trenażerów bardzo dobrze, co już niemal w 100% skłania mnie do kupna tego trenażera.
Co z planem na zimę? Filozofii wielkiej nie ma. Ogólnorozwojowy trening: chciałbym w miarę regularnie odwiedzać siłownię, basen, biegać. Delikatne wycieczki rowerowe będą wskazane. Jeżeli zakupię trenażer, to jeszcze do tego dojdą treningi stacjonarne. W zasadzie innych aktywności fizycznych nie przewiduję (oprócz codziennych 4-kilometrowych dojazdów na uczelnię na rowerze). Przez listopad mniej więcej 1x każda z w/w czynności tygodniowo.
W zasadzie to czekam na śnieg. W zeszłym roku o wiele fajniej biegało się na śniegu niż na gołej ziemi. Co innego z jazdą na rowerze. Chociaż zależy co kto lubi. Zeszłą zimę przejeździłem w śnieżnych warunkach i było ok, więc jak w tym roku znowu będzie dużo śniegu to jakoś to przetrwam :). Czasami fajnie zrobić wypad w teren i zaspy, ale ileż można? ;) Zresztą zobaczymy jaka będzie w tym roku zima. Póki co mamy 3 listopada, a za oknem słońce i 15 st. ciepła (znając życie, jutro będzie deszcz i zimno).
Najważniejsza rzecz na jesienno-zimowe treningi to nie przesadzić z intensywnością. Przynajmniej dwa powody ku temu znajduję. Pierwszy to łatwość złapania kontuzji, a drugi to po prostu przetrenowanie skutkujące szczytem formy w lutym ;) Do tego też pasuje pamiętać o tym, żeby się właściwie ubrać. Większość znajomych, w tym niektórych kolarzy, dziwi się, że w zimie jeździ się jakby nigdy nic. Czy to mróz czy zamieć śnieżna i tak idzie się na rower. W sumie to się nie dziwię, bo jak ktoś wychodzi w zimie bez czapki czy rękawiczek i się potem dziwi, że kicha i smarka 24/7 to jak może pojąć to, że ktoś idzie w największe mrozy i chlapy na rower :)
Powiedzmy, że wstępny plan na jesień już jest. Na razie realizowany jest cotygodniowy weekendowy wypad na rower, ale może już od tego tygodnia wdrożę w życie pozostałe 3 aktywności ;)
Zanim się przystąpi do przygotowań pasuje pomyśleć nad tym co może się przydać. W tym roku postanowiłem zainwestować w trenażer i kupić jakąś starą tanią kolarkę na ten właśnie trenażer.
Sezon na używane trenażery minął dawno i teraz na placu boju zostały tylko nowe. Konkretnie zastanawiam się pomiędzy dwoma modelami: Tacx Sirius i Tacx Satori. Cenowo różnią się o 100 zł na korzyść Siriusa. Jednak z parametrów tych trenażerów wynika, że Sirius daje opór o 250W mniejszy niż Satori. Z kolei ma ramę taką jak najwyższe i najdroższe modele tacx'a. Co tu zrobić? Gdyby 750W było wystarczające, to biorę Siriusa i git majonez. Jeśli nie, to nadal będę się zastanawiał czy wziąć Satori czy Siriusa, bo jeśli Satori ma być niestabilny to już nie wiem co lepsze.
Najlepiej byłoby po prostu „przejechać” się na obu, albo nawet na trenażerze, który generuje moc 750W i wtedy zobaczyć co jest grane.
Pewne jest, że do trenażera zakupię oponę tacx'a, która wg obiegowej opinii użytkowników redukuje hałas i wolniej się zużywa.
Pozostaje jeszcze kwestia roweru na trenażer. Cały czas chciałem sobie kupić nawet najgorszą szosę, żeby nie było potrzeby zakładania zimówki na trenażer. Jednak po krótkich poszukiwaniach nie znalazłem odpowiedniej. Doszedłem do wniosku, że złożę drugie koło tylko na trenażer i będę po prostu zakładał je do zimówki jeśli będzie trzeba zrobić trening na trenażerze. Jedyne czego się obawiam to zabrudzenia opony i trenażera tym co będzie spadać z błotnika... chyba, że przed jazdą błotnik wyczyszczę :P To też myśl.
Jednak jeśli będzie to kłopotliwe to nadal będę się rozglądał za szosą ;)
Napisałem już to w poprzednim wpisie, ale niestety bikestats przy edycji „usunął mi” moje wypociny i teraz w ogromnym skrócie napiszę jeszcze raz. Od razu dziękuję koleżance kosma100 za wizytę i poradę dotyczącą pisania w notatniku ;) Zastosuję się, chociaż przyzwyczajony do bezproblemowego pisania i edytowania postów na innych forach, mam wrażenie, że tutaj też nie powinienem mieć żadnych problemów. Ale to nic. Niezrażony powitaniem postanawiam pisać to i owo o swoich przygotowaniach do nowego sezonu.
W skrócie maksymalnie krótka i lakoniczna historia przygotowań do sezonu 2010: Październik: elegancka miesięczna regeneracja po sezonie Listopad: delikatne wycieczki, treningi i ogólnorozwojówka m.in. zaczynam biegać Grudzień: tak jak w listopadzie, tylko odzywa się prawe kolano Styczeń: zaczyna się sesja zimowa. Od połowy stycznia zero treningów. Tylko nauka do sesji i feralne wyjście na bieganie, po którym jestem ze względu na zapalenie oskrzeli wyłączony na miesiąc z treningów. Luty: z powodów bardzo osobistych przerywam całkowicie treningi i zapominam o istnieniu roweru Marzec: końcem marca w zasadzie od nowa rozpoczynam przygotowania. Teraz już tylko rower, bez biegania itp. Kwiecień: nadal rower, mocniejsze treningi
Starty w sezonie 2010: Pierwszy start w kwietniu: wyścig XC w ramach Małopolskiej Ligi Akademickiej, który jednocześnie dla AGH był eliminacjami do Akademickich Mistrzostw Polski. Udało mi się zająć 4 miejsce, a tym samym zakwalifikować się do drużyny AGH na AMPy. W maju pojechaliśmy na AMPy. W pierwszy dzień na czasówce byłem gdzieś koło 79 miejsca. Na podstawie miejsca z czasówki byliśmy ustawiani na drugi dzień na wyściugu ze startu wspólnego. Już na samym wyściugu dałem z siebie wszystko, na ile oczywiście przygotowania pozwoliły, zajmując 66 miejsce. Przy okazji dostałem dubla od 3 pierwszych zawodników. Popełniłem wtedy masę błędów, nie tylko na wyścigu. Jednak był to pierwszy mój taki wyścig. Kolejny start XC to Puchar Smoka w Osieku Jasielskim. Dla mnie katastrofa... dostałem dubla, a zawodnicy, którzy zazwyczaj kończyli wyścig za mną objechali mnie jedną nogą. Do tej pory nie wiem co się stało. W zasadzie startów cross country było tyle (niestety). Walczyłem natomiast w maratonach, a konkretnie o generalkę w maratonach cyklokarpaty.pl. Udało mi się zająć 5 miejsce w klasyfikacji generalnej na dystansie giga, jednak nie jest to jakieś super osiągnięcie, tym bardziej, że moi bezpośredni przeciwnicy, tj. Kamil Paluch i Tomek Biesiadecki nie startowali na ostatnich wyścigach tym samym pozwalając mi na zdobycie 5 miejsca. Oprócz tego w porównaniu do czołówki wypadam strasznie blado. Więc sukces żaden.
Błędy, których chciałbym uniknąć w najbliższym okresie przygotowawczym: 1. Nieodpowiednie ubieranie się. Tak tak, za lekko się ubierałem jak na te polski mrozy. W tym roku inwestuję w porządne spodnie z windstoperem i porządne ochraniacze na buty. Do tego windstoperowe rękawice i lepsza czapka. Może jeszcze jakaś bluza-parownik, chociaż ubieranie się na cebulkę rok temu zdało egzamin. 2. Złe gospodarowanie czasem i lenistwo. Lenistwo to właściwe słowo. Bo nawet gdy miałem mnóstwo czasu, z nieuzasadnionych powodów wolałem zostać w domu przed kompem albo iść spać niż iść zrobić trening... I nie dotyczy to tylko roweru, ale też nauki. W konsekwencji lenistwa kiedy pasowało zrobić trening MUSIAŁEM wkuwać do egzaminów. Zamiast systematycznie się uczyć cały semestr opierniczałem się i wszystko zostawiałem na dwa tygodnie przed sesją. Sytuacja powtórzyła się też w sesji letniej. 3. Niesystematyczność i nietrzymanie się planu. Po części związana z tym co wyżej. Na rower wychodziłem kiedy mi pasowało. Może to i dobrze, ale nieefektywnie. Planu treningowego trzymałem się gdzieś do grudnia. Potem seria wydarzeń wyeliminowała mnie do końca marca i plan na nic się nie przydał. 4. Głupota i nieodpowiedzialność. Przyczyna wszystkich powyższych. Nie ma co komentować.
Więcej grzechów nie pamiętam. Biję się w pierś i może opamiętam się :)
Witam wszystkich serdecznie na moim skromnym blogu.
Wytestowałem trochę możliwości serwisu bikestats i muszę przyznać, że jak na moje potrzeby są one wystarczające. (Nie licząc fatalnej edycji.) W ogóle co skłoniło mnie do prowadzenia statystyk i prowadzenie blogu? Otóż po całym sezonie 2010 przyszedł czas refleksji i wyciągnięcia wniosków.
Z różnych powodów ten sezon kolarski nie był dla mnie najlepszy. Pomijając sprawy bardzo osobiste, o których nie będę pisał, wiele było rzeczy, które poniekąd odcisnęły piętno na moich startach i w ogóle przygotowaniach do nich. Praktycznie wszystkie z nich są do wyeliminowania, a że mam krótką pamięć i zapominam wiele to liczę na to, że zapiski z bloga i statystyk będą mi pomocne, jeśli nie w tym to przyszłorocznym, okresie przygotowań.
Rok temu, w okolicach października, próbowałem przygotować sobie jakiś plan treningowy (z naciskiem na jakiś). Wszystko ładnie i pięknie rozpisałem w excelu z podziałem na tygodnie. Zaplanowałem sobie cele itd... Jednak jak to zwykle bywa plan musiał ulec w trakcie przygotowań radykalnym zmianom, żeby nie powiedzieć, że plan poszedł się $%^#^ :). Do stycznia wszystko szło tak jak trzeba. Były treningi biegowe, były treningi wytrzymałościowe, nawet improwizowana siłownia w domowym zaciszu. Czułem, że wszystko będzie git majonez.
Przeczucie oczywiście okazało się mylne. Jeszcze dobrze się zima nie zaczęła, a moje prawe kolano zaczęło się odzywać podczas biegu, a także podczas jazdy na mrozie. Musiałem przystopować. Nie chciałem, żeby jeszcze bardziej się pogorszyło i wrzuciłem na luz.
tutaj było jeszcze 10 akapitów, na napisanie których przeznaczyłem godzinę... zapisałem i zniknęło. Dziękuję Ci bikestats. Nie mam siły pisać drugi raz tego samego. Przepraszam.
Ogólnie to chcę pisać tego bloga i prowadzić statystykę, aby jakiś porządek wprowadzić w treningach. Mam nadzieję, że to wszystko przetrwa, abym mógł przeanalizować za rok i w przyszłych latach to co teraz się będzie działo i wyciągnąć odpowiednie wnioski.
PS Jak znajdę czas, to zrobię swoją skórkę, żeby nie było nudno. Natomiast póki co, zostanie ta :) Jeśli będę miał coś więcej do napisania niż podanie statystyk z treningu, to bardzo dziękuję za przeczytanie moich wypocin, które zazwyczaj są bardzo długie i zdaję sobie sprawę, że niektórzy już na sam widok się poddają ;)