Pojechałem do Lasku Wolskiego katować. Wypada mi bidon... ten koszyk, który mam jest szosowy najwidoczniej. Wygląda super, ale nie trzyma tak jak trzeba.
Odpuściłem czwartek i piątek. W sobotę pojechałem do Binarowej na levelu. W powietrzu czuć było deszcz. W drodze powrotnej w Bieczu złapała mnie ulewa. Ale jak tylko wyjechałem z Biecza, deszcz zniknął i nawet droga była sucha :)
Nawet nie wiem co to za miejscowości, ale przejechałem autostradę i po górkach trochę pojeździłem. W drodze powrotnej złapałem kapcia, ale miałem dętkę, to jakoś dojechałem. Nawet ręczną pompką dość mi się udało twardo napompować.
Na Pruckowej szosie się wybrałem do Tyńca tempem rekreacyjnym. Nawet nie miałem siły mocniej jechać :) Spotkałem niedaleko toru kajakowego Emanuela Piaskowego i sobie pojechaliśmy razem na przejażdżkę. Mijał nas też Artur Miazga, ale chyba nie rozpoznał :P
Chyba wszystko gra. Rower jest najczystszy od kiedy został złożony. Nawet opony ogarnąłem z błota :P Błyszczy się i pachnie. Szkoda, że nie mam aparatu, to bym zdjęcie zrobił.
Jeszcze sprawdziłem pogodę w Poznaniu. W piątek ma być pod wieczór burza. Sobota i niedziela żarówa: 24 i 25 stopni :)
Jeszcze suszę niektóre ciuchy. Część już mam spakowane. Biorę jeden komplet biały JSC, jeden czarny JSC i komplet AGH. Prawdopodobnie w sobotę czasówkę pojadę na biało w barwach JSC, a w niedzielę reprezentacyjnie w barwach AZS AGH :)
Jako że trasa ampów ma mieć około 7 km, to najbliższa jednemu okrążeniu jest trasa w Lasku Wolskim ok. 6 km.
Pojechałem sobie więc spokojnie na trasę i pojechałem czasówkę. Trasa XC w pierwszej wersji. Czas 21:55 - przeciętny, tętno też, ale wczoraj były Pychowice.
Warto było dobić trochę powietrza, bo jednak ostatnio w Wolskim to była jazda na kapciu... przesadziłem z małą ilością powietrza. Dzisiaj też o stokroć lepiej był rower przyczepny. Jednak wtedy było ślisko po prostu i rower tańczył jak chciał... jak po lodowisku. Na każdym zakręcie drift :)
Chcąc poćwiczyć czasówkę umyśliłem sobie, że sobie pojadę do Pychowic. Trasa tam ma około 3,5 km, czyli dwie pętle mniej więcej długością odpowiadają trasie w Poznaniu.
Pierwszą rundkę zrobiłem żeby zobaczyć jak bardzo przez tydzień może się zmienić trasa. Zmieniła się w dżunglę ;) W dodatku na jednym zjeździe była pochylona gałąź. Myślałem, że normalnie przejądę, ale niestety... okazało się, że jest uzbrojona w kolce i teraz moja prawa ręka wygląda jakby rzuciło się na nią stado kotów. Na szczęście żyję :P
Czasówka jako tako mało miarodajna, bo sobie skróciłem trochę trasę, żeby ominąć płaski dojazd do mety.
Czas to 23:29. Mniej więcej dwa okrążenia. Z tętnem śr. 177 i 192 max. Dobiłem powietrza do opon i jakoś lepiej się jedzie... miałem za mało ciśnienia jednak.