Maraton w Sanoku (VIDEO)– dość dobrze poszło

Niedziela, 17 lipca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria Zawody
Dość dobrze to dobre określenie, chociaż to za sprawą defektu Łukasza Olejarza z PSK, który zerwał łańcuch. Udało mi się zająć trzecie miejsce w kategorii M2 i przyjechać na mega 7. open. Oczywiście przede mną Mateusz Bieleń, ale przyjdzie jeszcze czas w tym sezonie, że go objadę na którymś maratonie ;P

Tym razem wszystko było lepiej zorganizowane niż w Pruchniku jeśli chodzi o mnie. Przyjechaliśmy troszkę późno, ale mimo to ogarnąłem się szybko. Miałem żele, izotonik, przypiąłem kamerę (film na samym dole), rozciągnąłem się, ale nie rozgrzałem. Niestety na to czasu zabrakło. Natomiast pierwszy raz w tym sezonie pojechałem z licznikiem ;)

Dlatego też po starcie nie wyrywałem się jakoś specjalnie do przodu, bo po prostu nie miałem tyle siły i nie rozkręciłem się jeszcze. Było prawie 2 km, albo i więcej rozjazdu. Wjechaliśmy do lasu. Byłem może w 30 open. Parę razy się potknąłem na kamieniach, ale szybko wstałem.

Na dzień dobry długi podbieg. Było błoto, nie dało się za bardzo jechać, bo od razu koła o 10 kg cięższe się robiły. Trochę wyżej zrobiło się twardo i można było ciągnąć. Jechałem z Mateuszem Dachowskim i Krzyśkiem Gierczakiem. Na ostatnim podjeździe przed zjazdem odskoczyłem i pognałem za zawodnikiem Resovii. Niestety byłem na tyle nieprzytomny po tych podjazdach, że pojechałem na hobby, bo baner mega/giga się przewrócił. Na szczęście od razu zostałem zawrócony, ale nie pomyślałem o tym, żeby ten baner poprawić. Niestety wielu zawodników się zgubiło, ale kolarz który wpadł na ten baner też tego nie poprawił.



Zaczął się zjazd. Szybki, ale niebezpieczny. Dużo trawy, niewidoczne przeszkody, na wyplaszczeniach kałuże. Zawodnik jadący przede mną wpadł w jedną z nich i prawie się zatrzymał. Dobrze, że udało się go ominąć, bo razem byśmy popływali trochę ;)

Dogoniłem zawodników, którzy wyprzedzili mnie gdy wjechałem na trasę hobby. Chwilę jechaliśmy razem. Odskoczyłem. Zacząłem gonić zawodników przede mną. Doszedłem Mateusza Woźniaka, który rozwalił siodło. Potem z Mateuszem Dachowskim i Januszem Głowackim dogoniliśmy po zmianach na asfalcie Maćka Rudke. Zostałem wtedy sam z Maćkiem. Wjechaliśmy na wg niektórych, najgorszą i kultową już drogę podjazdem po łące. W pełnym słońcu, stroma dawała popalić, ale znowu świetnie mi się podjeżdżało i podjechałem całą wyprzedzając wielu zawodników, m.in. Marcina Mokrzyckiego. Widziałem też w polu widzenia Mateusza Bielenia, ale to niestety ostatni raz przed metą.

Zostawiłem chłopaków w tyle i sam gnałem, żeby tylko mnie nie dogonili. Dość długo uciekałem. Wiedziałem, że siedzi mi na ogonie Łukasz. Tak pędziłem na zjeździe, że zahaczyłem o krzaki i przeleciałem przez kierownicę. Na skrócie z filmu tego nie ma, ale musiało to wyglądać ciekawie. Na szczęście nic mi się nie stało, wstałem szybko i pojechałem dalej. Niestety zaczął się błotnisty zjazd. Straciłem panowanie nad rowerem, a po wywrotce dodatkowo zacząłem zwalniać. Wtedy doszedł mnie Łukasz.

Na szczęście chwilę potem zaczął się asfaltowy podjazd i zacząłem go gonić. Miałem już go w polu widzenia. Pokazał się też Słowak. Co sił w nogach starałem się ich dojść i w końcu doszedłem. Razem jechaliśmy do samego bufetu. Słowak odskoczył, a z Łukaszem zamieniłem parę słów. Wtedy też dowiedziałem się o problemach z łańcuchem. Zaczął się podbieg, a raczej prowadzenie, bo było strasznie stromo (widać ten moment na filmie). Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że rok temu tamtędy jechałem... może to źle zapamiętałem albo mi się śniło ;)

W każdym razie zaczął się interwał. Wiedziałem o tym, bo rok temu była taka sama końcówka. Góra-dół-góra-dół. Na zjazdach trochę się bałem. Cały czas jechałem za Łukaszem, ale na podjazdach mu próbowałem odjeżdżać. Zbliżaliśmy się do Słowaka. Na którymś podjeździe przycisnąłem mocniej kiedy Łukasz zaczął prowadzić. Opłaciło się, bo mu odskoczyłem i jeszcze dogoniłem Słowaka, który chyba jechał giga. Wyprzedziłem go i zobaczyłem kolejnego zawodnika. To Robert Albrycht z Rymanowa. Wiedziałem, że nie jest z mojej kategorii, ale to mocny zawodnik i warto było z nim jechać.

Na którymś zjeździe pomyliliśmy trasę. Trzeba było skręcić w lewo, a my pojechaliśmy prosto (jest na filmie pod koniec kiedy jadę za zawodnikiem w czerwonym stroju). Szybko wróciliśmy na trasę i odskoczyłem mu.

Zaczął się bardzo długi asfalt. Kibice zakomunikowali, że jeszcze 4 km do mety. Mniej więcej wiedziałem jak idzie trasa, wciągnąłem resztę żelu, spojrzałem za siebie, zablokowałem amortyzator (rzadko to robię) i pognałem. Nikogo przede mną, nikogo za mną. Tak do samej mety.



Cieszyłem się z trzeciego miejsca. Bardzo fajny medal dostałem. Drużynowo wypadliśmy najlepiej w całym cyklu zdobywając 1951 pkt, a tym samym wskakując w drużynówce na drugie miejsce i jednocześnie awansując na drugie miejsce w generalce.

Jeśli chodzi o moją generalkę, to jeszcze nie mam wszystkich edycji, natomiast z klasyfikacji sektorowej, która jest dosyć miarodajna wynika, że wśród wszystkich zawodników startujących na mega i giga jestem na 21 pozycji, a jakby patrzeć na kategorie wiekowe, to około 10-11 miejsca.

To by było na tyle, maraton zaliczam do udanych, pod względem organizacyjnym nie było najgorzej, chociaż trasa mogłaby by być lepiej oznaczona. Na nagrody nie narzekam, chociaż bogato nie było. Natomiast w losowaniu wylosowałem zestaw kremów, całkiem niezłe :)

Na deser skrót filmu z mojego przejazdu:

Kolejna edycja w Gorlicach 24 lipca.

Pozdrawiam,
Wojtek Wantuch

Komentarze (2)

Ale i tak trochę trzęsie, chociaż w porównaniu do innych kamer, to ta wymiata ;)

wojtekw 09:06 wtorek, 2 sierpnia 2011

Super się ogląda te wideo ze zjazdów!

bradi 17:22 poniedziałek, 1 sierpnia 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa yprzy

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]