Wymuszona szosa
Czwartek, 24 marca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Treningi
Chciałem się wybrać do Pychowic ponownie na trening, ale przy robieniu kapcia w domu, a właściwie po, kiedy chciałem założyć koło jakoś tak niefortunnie nie trafiłem tarczą w zacisk, że się minimalnie przekrzywiła i po włożeniu w zacisk koło nawet nie chciało drgnąć. Kombinował jak zapiąć to koło żeby nie obcierało. Udało się trochę poprawić, żegot był tylko w jednym miejscu więc myślałem, że da się jechać. Nic bardziej mylnego! Przy większej prędkości cały Kraków mnie słyszał. Wróciłem i postanowiłem pojechać na szosie.
Pojechałem do Kryspinowa na 1:15 (+40 minut rozgrzewki i rozjazdu)czyli trochę ponad to ile będzie trwał wyścig w Pychowicach. Co się okazało: jestem ewidentnie przemęczony. Znowu nie mogłem wejść naw wysoki puls... Dawałem z siebie wszystko na jednym podjeździe, do wyżygu, żeby tylko zbliżyć się do mojego hr max... bezskutecznie. Nie dałem rady.
Pojechałem do Kryspinowa na 1:15 (+40 minut rozgrzewki i rozjazdu)czyli trochę ponad to ile będzie trwał wyścig w Pychowicach. Co się okazało: jestem ewidentnie przemęczony. Znowu nie mogłem wejść naw wysoki puls... Dawałem z siebie wszystko na jednym podjeździe, do wyżygu, żeby tylko zbliżyć się do mojego hr max... bezskutecznie. Nie dałem rady.